wtorek, 2 grudnia 2014

Bozonarodzeniowe perelki, czyli co uwielbiam w jarmarkach bozonarodzeniowych :)

Przelom listopada i grudnia to czas, w ktorym w niemalze wszystkich miastach i miasteczkach Belgii, Holandii i Niemiec pojawiaja sie jarmarki bozonarodzeniowe. Jesli nie mozesz doczekac sie swiatecznej atmosfery, z pewnoscia jest to miejsce gdzie mozesz ja poczuc pelna piersia :)

Z uwagi na fakt, ze mieszkam niedaleko granicy belgijsko-niemiecko-holenderskiej, mialam ogromna przyjemnosc odwiedzic jarmarki bozonarodzeniowe we wszyskich tych panstwach. Jednakze moje serce niezaprzeczalnie skradl Aachener WeihnachtsMarkt, czyli market w Aachen - polskim Akwizgranie.

Co tu duzo mowic - miasteczko swiateczne jest przeurocze, pelne zabawek przywodzacych na mysl dziecinstwo i basnie, pysznych smakolykow i slodyczy oraz bozonarodzeniowych dekoracji. Nie bede sie za bardzo rozpisywac jak bardzo mi sie tam podobalo. Zobaczcie sami :)



Prawdziwy Wonderland 

Wypatrzylam swietnego Dziadka do Orzechow :D

Mialam tez okazje spotkac Pana Trolla :)

Pysznosci!!!

Pomysl na czekoladowe narzedzia :)

 Metalowe cuda :)

Kto poczul bozonarodzeniowa atmosfere? :)

Pozdrawiam.
A.

wtorek, 11 listopada 2014

Pomysły na świeczniki, które rozświetlą Twój dom :)


Jestem ogromna fanką świeczek i co za tym idzie - świeczników i lampionów. Uwielbiam ich wygląd, to jak nadają pomieszczeniu ciepły i przytulny charakter, a w przypadku świeczek zapachowych aromatyczna atmosferę. :)

Przeglądając ostatnio różne strony w sieci trafiłam na kilka naprawdę interesujących pomysłów na świeczniki – co więcej można je łatwo wykonać samemu w domu.

Zacznę od mojej pozycji numer 1, czyli...

Świetnego pomysłu na świecznik z lasek cynamonu, który skradł moje serce
Uwielbiam cynamon a świeczka w takim otoczeniu wygląda bajecznie.


Kolejny to świecznik z jabłek, który prezentuje się przepięknie.


               Świecznik dla miłośników kawy.


           Coś dla miłośników wina – świecznik wykorzystujący korki.


Kolejny pomysł na lampion, który można wykonać w 5 minut to świecznik zrobiony z metalowej puszki i drewnianych spinaczy do bielizny.


Inny przepis na drewniany świecznik :)


 Kolejny świecznik, który mnie zainspirował - pasujący zarówno do wnętrza jak i do ogrodu to wiszące słoiki częściowo wypełnione białą, drobną fasolą :)


Z pewnością takie świeczniki dadzą naszemu pokojowi unikalny, ciepły i  zachęcający wygląd, zmieniając mieszkanie w przytulny dom ;) Mam nadzieję, że spodobają się Wam tak samo jak mnie :)

Pozdrawiam cieplutko 
A. :)

poniedziałek, 20 października 2014

10 rzeczy, które zaskoczyły mnie w Belgii (zarówno pozytywnie jak i negatywnie):

Może, żeby na początek zaznaczę, że Belgia praktycznie dzieli się na 2 światy: świat flamandzki i świat francuski. Można jeszcze wyróżnić część niemieckojęzyczną, ale jest ona na tyle mała, że nie odgrywa większej roli w podziale na 2 belgijskie światy. W związku z powyższym, bardzo wiele rzeczy, praktyk i zachowań ludzi jest kompletnie różnych w zależności od tego w jakiej części kraju się znajdziemy.

No ale przejdźmy do tematu posta, czyli 10 rzeczy, które zaskoczyły mnie w Belgii.

1) Obecnie jest nieoczekiwanie ciepło, słońce, błękitne niebo, zieleń - dzisiaj byłam na spacerze w krótkich spodenkach i t-shircie a jest początek października i spodziewałam się raczej deszczu i mgły.


2) Kierowcy zatrzymują się i pozwalają Ci przejść na druga stronę ulicy (nawet jeśli nie jesteś na pasach) - coś niesamowitego!! :)

3) Szczególnie we flamandzkiej części kraju bardzo bardzo baaaaaaardzo popularna jest jazda na rowerze - można go wypożyczyć wszędzie, są specjalne garaże na rowery i mnóstwo ścieżek rowerowych.


 4) To że wyjeżdżasz w podróż pomiędzy częściami kraju z miasta o nazwie Liege, nie oznacza wcale, że do Liege wrócisz. Wracając z Oostende przekonałam się, że teraz wracam do Luik. 
Tak, tak - w zależności, od tego czy jesteśmy w części flamandzkiej czy francuskiej różnią się nazwy miast. Dla obcokrajowca na początku jest to dużym problemem. Moim osobistym hitem jest francuskojęzyczne miasto Mons, które dla Flamandów nazywa się Bergen!!

5) Transport kolejowy - z uwagi na to, że Belgia to mały kraj, najszybciej i najwygodniej przemieszczać się pociągami, w 3 godziny można przejechać z 1 końca kraju na drugi. Ale... Niekiedy zdarza się, że twój pociąg nieoczekiwanie odjeżdża z innego peronu niż powinien albo nawet z innego dworca w mieście albo musisz przesiąść się do innego pociągu bo mimo, że wg. rozkładu powinien dojechać do twojego miasta jednak tam nie jedzie - wielokrotnie przekonałam się, że tutaj wszystko może się zdarzyć. No cóż...


6) We francuskiej części kraju znajomość angielskiego jest zerowa - w sklepie, w barze, na ulicy, trudno komunikować się po angielsku - nawet więcej jest to niemożliwe, a personel zapytany o coś po angielsku wpada w panikę. Ale, gdy już pojedziemy do flamandzkiej części Belgii, sytuacja wygląda o niebo lepiej - mili, uśmiechnięci ludzie, co do zasady mówiący po angielsku - to na PLUS :)

7) Teraz rzecz dość dziwna - na każdym kroku są sklepy z perukami, wszelkiej maści i koloru, stryktury i długości. Naprawdę nie wiem o co chodzi, ale uznałabym to za bardzo oryginalny, a wręcz dziwaczny aspekt miasta.


8) Niestety poza kulturalnym centrum miasta jest strasznie brudno - przykładem mogą być tutaj wielkie, psie kupy, które masowo muszę przeskakiwać codziennie rano idąc do pracy. Kolejno jeden w dzień w tygodniu jest wielkie zbieranie śmieci, a więc mieszkańcy wstawiają kilkadziesiąt worków na śmieci przed budynki, na wąskie chodniki i niemalże nie można przejść ulicą. Nie jest to ani estetyczne ani przyjemne...

9) Idąc ulica nagminnie jestem obtrąbiona przez samochody, z których szczerzą się do mnie mężczyźni o ciemnej karnacji. Co więcej, zdarzyło mi się nawet zostać obtrąbiona przez śmieciarkę!!

10) I na koniec coś z działu jedzenie - pikle!! Pikle to coś co Belgowie uwielbiają. Można tu znaleźć niemalże wszystko o smaku pikli. Najbardziej jednak zaskoczyły mnie smaki chipsów. Niezależnie od marki i ceny występują tylko 4 smaki chipsów - naturalne, solone, paprykowe i piklowe! Próżno mogę marzyć o moich ulubionych chipsach o smaku fromage, czy chociażby zielonej cebulki albo sera z cebulą... :(

Tyle na dzisiaj.

Pozdrawiam :)
A.

poniedziałek, 13 października 2014

niedziela, 5 października 2014

La nocturne des Côteaux de la Citadelle w Liège

Wczoraj w Liège odbył się La nocturne des Côteaux de la Citadelle, czyli w praktyce noc światła :)

Największa atrakcja bez wątpienia znajdowała się na schodach Montagne De Bueren. Co ciekawe schody składają się z AŻ 374 stopni i wejście na samą górę może troszkę zmęczyć. :)

Już w dzień wyglądają one całkiem imponująco.



Natomiast w Wielki Dzień zamieniane są w jeden wielki lampion, składający się z 4 000 świec!! Moim zdaniem wygląda to bajecznie ;)

Oceńcie sami:



Na koniec odbył się pokaz sztucznych ogni :D


Lubicie tego typu imprezy?

Pozdrawiam,
A. :)

sobota, 27 września 2014

Książka na zbliżające się długie jesienne wieczory, czyli "P.S. Kocham Cię" - proza otulająca nadzieją ;)


Dziś czas na recenzję książki w zdecydowanie romantycznym klimacie :) - "P.S. Kocham Cię" irlandzkiej pisarki Cecelia'i Ahern.



Bez wątpienia jest to opowieść o sile miłości, rozstaniu z ukochanym, utraconym szczęściu, o tym jak Holly próbuje poskładać swoje życie rozbite na kawałki po stracie męża. Ale przede wszystkim jest to opowieść o nadziei, wierze w lepsze jutro.

Wiodącej beztroskie życie Holly, nagle wali się świat, gdy nieoczekiwanie jej ukochany mąż zapada na śmiertelną chorobę a potem umiera. Jednak Gerry pozostawia żonie coś w rodzaju „listów z nieba”. Każdego miesiąca, aż do roku po śmierci Gerrego, Holly ma otwierać jedną kopertę z listem zawierającym zadanie do wykonania. Kobieta wypełniając wskazówki męża uczy się jak żyć na nowo po jego stracie, a przede wszystkim jak cieszyć się tym życiem. Pomagają jej w tym przyjaciele i dość zwariowana rodzinka.

Książka pomimo trudnej tematyki jest bardzo lekka, napisana prostym, ciepłym językiem, czasami miałam wrażenie, że zbyt prostym. Pewne fragmenty niekoniecznie przydadły mi do gustu (niektóre zachowania Holly wydawaly mi się nie na miejscu, inne nielogiczne). Może stało się tak dlatego, że oczekiwałam więcej refleksyjnych wątków, wspomnień ze wspólnego życia z Gerrym.

Ogólnie oceniam książkę pozytywnie, chociaż rewelacją bym jej nie nazwała.


Mój ulubiony cytat:

„ (…) teraz nadszedł czas, by ruszyć do przodu i rozpocząć następny rozdział życia, zabierając ze sobą cudowne wspomnienia i przeżycia, które będą dla niej nauką i pomogą jej w przyszłości. Jasne to będzie trudne; zdążyła się już przekonać, że nic na tym świecie nie jest proste. Ale nie wydawało jej się to tak skomplikowane, jak jeszcze kilka miesięcy temu, a z każdym dniem będzie jeszcze łatwiejsze.

Wszak otrzymała cudowny dar: życie. Czasami jest ono w okrutny sposób odbierane zbyt szybko, ale liczyło się to, co się z nim uczyniło, a nie jak długo trwało. (…)”


Pozdrawiam
A.

poniedziałek, 15 września 2014

Michael Slade - 'Drzwi do śmierci' (Death's Door)

Z racji, że bardzo lubię czytać, dzisiaj czas na recenzję książki z gatunku tych kryminalno-makabrycznych - 'Drzwi do śmierci' Michael'a Slade'a. 


Książkę oceniam na 6/10.

Obsesja, seks, perwersja, cały wachlarz dewiacji, choroba psychiczna, makabryczne pasje i zachcianki, tortury, agresja, potwór, czyste zło.

Pierwsze moje zetknięcie z twórczością Slade’a. Sięgnęłam po nią, bo poszukiwałam czegoś mrocznego i mocnego, ale czegoś aż tak miażdżącego się nie spodziewałam.

„Drzwi do śmierci” to książka druzgocząca, brudna, miejscami obrzydliwa, przyprawiająca o mdłości, ociekająca krwią, ale dobra.

Czytając zaczęłam się zastanawiać, co jeszcze może stworzyć chory umysł autora. Nie rozumiem tego, ale ta książka mnie odrzucała i fascynowała zarazem, nie chciałam odwracać kartki ze strachu przed przeczytaniem czegoś, co wstrząśnie mną bez reszty, ale z drugiej strony nie mogłam się od niej oderwać. Wciągnęła mnie, a potem sprawiła, że przez jakiś czas z niepokojem oglądałam się przez ramię. No i oczywiście wywołała obsesyjny strach przed chirurgami plastycznymi


Pozycja zwala z nóg, i robi to w bardzo brutalny sposób, po prostu niszczy, łamie wiarę w człowieka. Zastanawiałam się, jak ktoś jest w ogóle zdolny do takich rzeczy i jeszcze czerpie z tego dziką satysfakcję.
Nie wiem, co trzeba mieć w głowie żeby wymyślać takie rzeczy, ale autor chyba osiągnął swój cel – „Drzwi do śmierci” zapamiętałam bardzo dobrze i na długo.

Przerażające dzieło dla osób o mocnych nerwach i silnym żołądku.


Kilka opinii o książce:

"Najbardziej mrożąca krew w żyłach powieść, jaką kiedykolwiek czytałem" Robert Bloch, autor Psychozy
"Slade ma wypaczony umysł i a to go uwielbiam! Buduje napięcie jak chińska tortura wodna" Bruce Dickinson, wokalista Iron Maiden
"Mówiąc bez ogródek, Slade nie jest dla mięczaków. Szokujące i przerażające arcydzieło" Alice Cooper



sobota, 13 września 2014

Ulubiony krem na dzień :) Kremo-żel Lirene Youngy 20+

Lirene Dermoprogram, Youngy 20+, Kremo - żel z witaminowymi drobinkami do twarzy i pod oczy




Bardzo pozytywne wrażenie

Skusiłam się na niego całkowicie przypadkiem ze względu na promocję w Rossmannie i zdecydowanie nie żałuję. Moim zdaniem krem jest bardzo dobry, zużyłam już 2 opakowania i kupiłam następne. Od razu zaznaczę, że używam go tylko na dzień pod makijaż. Pomimo, tego, że według producenta krem można stosować także pod oczy ja tego nie robię, ponieważ używam innego kremu przeznaczonego tylko pod oczy.

Konsystencja kremu jest bardzo lekka, aksamitna, kremowo-żelowa o ładnym brzoskwiniowym kolorze. Krem zawiera niebieskie kuleczki, które rozpuszczają się podczas wmasowywania kremu (według producenta zawierają one witaminę E).

Krem nie zawiera parabenów, co jest ogromnym plusem. Posiada filtr SPF 10 :)




























Krem ma przepiękny, orzeźwiający, owocowy zapach mango, który umila aplikację. Jest lekkie, szybko się wchłania nie pozostawiając tłustej warstwy, dlatego pod makijaż sprawdza się bardzo dobrze. Skóra jest po nim dobrze nawilżona, promienna i elastyczna :)

Podsumowując krem oceniam na plus. Polecam dla skóry troszkę suchej, normalnej lub mieszanej. Drobnym minusem jest dość tandetny słoiczek oraz to, że nie wchłania się do matu, ale koniec końców nie jest to krem matujący, więc można mu to wybaczyć.

Pozdrawiam :)

środa, 3 września 2014

Kosmetyczni ulubieńcy wakacji 2014


Przyszedł czas na 5 ulubionych kosmetyków tych wakacji :)

Bielenda, Bikini, Dwufazowy super przyspieszacz opalania SPF 6

Według producenta: 
Olejek zawiera wodoodporną formułę, fotostabilne filtry UVA i UVB oraz podwójną dawkę kwasu hialuronowego. Nadaje się so każdego rodzaju skóry. Zapewnia piękne opalone ciało w krótszym czasie. Widocznie zwiększa intensywność opalenizny. Przeciwdziała nadmiernemu wysuszeniu skóry i utracie wody z naskórka. Zapobiega powstawaniu przebarwień spowodowanych słońcem – chroni przed fotostarzeniem. Wspomaga ochronę anti - age i opóźnia procesy starzenia się skóry. Intensywnie nawilża, poprawia jędrność i elastyczność skóry.

Skład: Aqua, Cyclopentasiloxane, Paraffinum Liquidum (Mineral oil), C12-15 Alkyl Benzoate, Glycerin, Acetyl Tyrosine, Riboflavin, Octovrylene, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Tocopheryl Acetate, Sodium Chloride, Citric Acid, Disodium EDTA, Methylparaben, Coumarin, Hexyl Cinnamal, Limonene, Linalool, Benzyl Salicylate.


Moim zdaniem olejek jest naprawdę godny polecenia :)
Jest jednym z tych produktów, które najbardziej mnie zaskoczyły – pozytywnie. Olejek jest bardzo rzadki, ma wodnistą konsystencję i żółty kolor. Ma bardzo ładny zapach. Atomizer rozpyla go na delikatną mgiełkę. Po aplikacji szybko się wchłania, nawilża skórę nie pozostawiając tłustej warstwy. Jest komfortowy i wydajny w użyciu.
Co najważniejsze naprawdę działa – skóra szybciej się opala, kolor jest bardzo ładny, złocisto-oliwkowo-brązowy. Nie powoduje przebarwień, skóra jest opalona równomiernie. Mimo niewielkiego filtru, przyzwoicie chroni skórę.
Minusem jest opakowanie - lekko wyciekająca nakrętka, dlatego warto nosić buteleczkę w jakimś woreczku. Często przy aplikacji atomizer nie rozpyla olejku do końca, przez co zaczyna kapać i trzeba uważać na ubrania. Zawiera także paraben, ale przy okazjonalnym, wakacyjnym stosowaniu nie stanowi to bardzo dużego problemu.

Beutisa Express Relief Łagodzący balsam do ciała Mleko & Miód dla bardzo suchej skóry

Według producenta:
Szybko wchłaniający się balsam o zapachu mleka i miodu, aby chronić Twoją skórę przed wysuszeniem. Balsam zapewnia odczucie natychmiastowej ulgi oraz intensywne nawilżenie, chroni skórę przed utratą wilgoci. Balsam został opracowany z zastosowaniem rewolucyjnej formuły z Technologią Whitaderm wspomagającą nawilżenie skóry. Składniki zostały tak dobrane, aby dać najbardziej optymalny efekt nawilżenia.


Skład: Aqua, Steareth-2, Cetearyl Alcohol, Petrolatum, Stearic Acid, Paraffinum Liquidum, Steareth-21, Propylene, Glycol, Arctostaphylos Uva Ursi Leaf Extract, Dimethicone, Propylparaben, Methylparaben, Imidazolidinyl Urea, Parfum, Limonene, Geraniol, Butylphenyl Methylpropional, Linalool, Benzyl Salicylate, Alpha-Isomethyl Ionone, Citronellol, Hexyl Cinnamal, Coumarin, Cl 19140, Cl 16255.

Dostałam go od koleżanki i jestem zadowolona. Balsam ma przyjemną, średnio gęstą konsystencję i morelową barwę. Łatwo rozprowadza się na skórze. Ma przepiękny zapach miodu, który utrzymuje się na skórze. Balsam dość szybko się wchłania, nie pozostawiając tłustej warstwy. Opakowanie 415 ml jest bardzo wydajne.
Skóra po jego użyciu jest miękka, elastyczna i aksamitna, sprawia wrażenie odżywionej i nawilżonej + pięknie pachnie.  
Minusem jest to, że zawiera parabeny, które staram się ograniczać.



Rossmann, Facelle Intim, Chusteczki do higieny intymnej

Według producenta: 
Facelle chusteczki do higieny intymnej: opracowane specjalnie do delikatnego mycia i pielęgnacji zewnętrznych obszarów strefy intymnej, pH przyjazne dla skóry, przebadane dermatologicznie, idealne w czasie podróży, należy spłukiwać w toalecie nie więcej niż 3 chusteczki jednocześnie. 

Skład: Aqua, Propylene Glycol, Cocamidopropyl Betaine, Chamomilla Recutita Flower Extract, Allantoin, Phenoxyethanol, Benzoic Acid, Dehydroacetic Acid, Ethylhexylglycerin, Polyaminopropyl Biguanide, Lactic Acid, Polyquaternium-6, Parfum. 



Chusteczki są bardzo bardzo dobre :) Idealne w podróży. W sytuacjach kryzysowych używałam ich do demakijażu twarzy i zdały egzamin celująco :)

· Moim zdaniem mają same plusy: 
+delikatne dla skóry
+nie podrażniają
+odświeżają
+delikatny zapach
+nie wysychają (+opakowanie szczelnie się zamyka przez cały czas korzystania, klej nie wysycha)
+nie rozrywają się
+przyjazny skład
+cena!!


Lirene Dermoprogram, Nawilżający żel do mycia twarzy

Według producenta: 
To właściwy kosmetyk dla Ciebie, jeśli masz skórę normalną lub mieszaną i oczekujesz, aby żel myjący skutecznie usuwał z twarzy wszelkie zanieczyszczenia, jednocześnie przywracając jej komfort nawilżenia. Żel zapobiega uczuciu suchości i "ściągnięcia" skóry po umyciu. Kosmetyk odpowiedni dla skóry w każdym wieku. Zawiera: kompleks delikatnych substancji zmywających - łagodnie usuwa z twarzy makijaż i wszelkie zanieczyszczenia. Wyciąg z lipy - łagodzi podrażnienia i przywracają skórze zdrowy wygląd gliceryna - dostarcza skórze dodatkową dawkę nawilżenia.

Skład: Aqua, Glycerin, Coco-Glucoside, Betaine, Cocamidopropyl Betaine, Triethanolamine, Acrylates/C10-30 Alkyl Acrylate Crosspolymer, Disodium EDTA, Ethylhexyl Methoxycinnamate, PPG-26-Buteth-26, Butyl Methoxydibenzoylmethane, Ethylhexyl Salicylate, PEG-40 Hydrogenated Castor Oil, PanthenolEthoxydiglycol, Propylene Glycol, Butylene Glycol, Tilia Cordata (Linden) Extract, Arnica Montana (Arnica) Extract, Methylparaben, Methylchloroisothiazolinone, Methylisothiazolinone, Parfum, Benzyl Alcohol, Hydroxyisohexyl 3-Cyclohexene Carboxaldehyde, Linalool, CI 42090, CI 60730



Moim zdaniem jest to bardzo dobry żel do codziennego mycia twarzy.

Plusy: 
+ nie podrażnia
+ nie wysusza, nie ściąga skóry, nawet po dłuższym stosowaniu (chociaż zawsze stosuję po nim tonik i krem)
+ ładne zmywa zanieczyszczenia, pozostałości makijażu, pozostawia skórę świeżą
+ zbytnio się nie pieni, co uważam za ogromny plus :)
+ nie zawiera sls :)
+ wydajny

Minusy: 
- niestety zawiera paraben

·

Nivea Long Repair, Odżywka odbudowująca

Według producenta:
Odżywka Long Repair natychmiastowo ułatwia rozczesywanie, zapewnia potrójną regenerację i ochronę: wzmacnia włosy od nasady, odbudowuje strukturę włosów na całej długości, zapewniając im blask i elastyczność, chroni końcówki włosów. 


Skład: Aqua, Stearyl Alcohol, Cetyl Alcohol, Stearamidopropyl Dimethylamine, Dimethicone, Simmondsia Chinensis Seed Oil, Aloe Barbadensis Leaf Juice, Hydrolyzed Keratin, Orbignya Oleifera Seed Oil, Oryzanol, Silicone Quaternium - 18, Guar Hydroxypropyltrimonium Chloride, Coco Betaine, Cocamidopropyl Betaine, Trideceth - 6, Trideceth- 12, C12-15 Pareth-3, Lactic Acid, Sodium Chloride, Methylparaben, Propylparaben, Phenoxyethanol,Linalool , Butylphenyl Methylpropional, Geraniol, Benzyl Alcohol, Parfum.


Osławiona już na wszelkich blogach i kanałach youtube odżywka. Muszę przyznać, że słusznie :)
Odżywka ma bardzo gęstą konsystencję – świetnie sprawdza się jako maska do włosów (najczęściej pozostawiam ją na włosach 20-30 minut). Jest śliska i równomiernie rozprowadza się na włosach, wygładzając je.
Ma przepiękny zapach, który utrzymuje się na włosach.
W połączeniu z szamponem Green Pharmacy bez slsów z olejkiem arganowym daje naprawdę świetny efekt. Moje suche, sztywne i wysokoporowate włosy stają się sypkie, miękkie i aksamitne w dotyku, ładnie się błyszczą. Nie puszą się, odżywka leciutku je dociąża, ale nie przeciąża.
Za tą cenę jest genialna :)



czwartek, 28 sierpnia 2014

Hydroloki, termoloki, wałki termiczne, czyli świetny sposób na piękne loki lub fale

Termoloki to świetny i szybki sposób na uzyskanie pożądanych, pięknych loków. Moim zdaniem są idealne dla osób, które nie mają za dużo czasu na kręcenie włosów. Można je nakręcić i w czasie, gdy wałki będą stygły zrobić makijaż, zjeść śniadanie, itp. J

Moje Termoloki należały kiedyś do mojej babci, czyli mają już kilkanaście lat, ale pomimo tego spisują się naprawdę świetnie. Obecnie na rynku dostępne są też zestawy z elektrycznym podgrzewaczem. 

Moje termoloki wyglądają tak: 


Jak wykonać loki za pomocą termoloków? 
Żółte wałki gotuje się we wrzącej wodzie przez około 5-10 minut (są one wypełnione czymś w rodzaju piasku i trzeba poczekać, żeby dobrze się rozgrzał). Następnie nakręca się na nie prawie suche lub suche włosy (w przeciwnym razie może to trochę zniszczyć włosy i efekt nie będzie się utrzymywał) i zakłada na każdy wałek biały klips. Mam 20 termoloków, 17 spokojnie wystarcza na zakręcenie moich włosów.

Co do zasady trzeba je nosić do ostygnięcia wałków, czyli około 15-20minut. Ja trzymałam moje troszkę dłużej. Następnie zdejmuję termoloki, czeszę włosy grzebieniem z rzadkimi ząbkami i formuję loki na palcach.

Efekt bardzo mi się podoba, loki nie są tak bardzo skręcone jak po papilotach. Moje włosy łatwo poddają się zabiegom fryzjerskim, dlatego nie korzystałam z pianki czy żelu do stylizacji ani żadnych utrwalaczy przed kręceniem włosów (po użyciu pianki włosy byłyby troszkę sztywniejsze, a loki trwalsze). Żeby efekt utrzymał się jak najdłużej, warto utrwalić fryzurę lakierem do włosów. Po jakimś czasie loki troszkę opadają, co daje bardzo naturalny efekt. Włosy pozostają skręcone także na następny dzień. 

Pozdrawiam J



środa, 27 sierpnia 2014

Początek

Mam na imię Agata i witam bardzo cieplutku na moim blogu J

Stało się. Postanowiłam założyć bloga. Trochę ze względu na to, że mam bardzo dobre wspomnienia związane z blogowaniem (a właściwie photo-blogiem, którego miałam naprawdę dawno dawno temu), pewnie też troszkę dlatego, że moi bliscy już delikatnie mają dość słuchania mnie i wiecznych pytań w stylu „a co myślisz o ...?”. Lubię przelewać myśli na papier/laptopa/cokolwiek, robić zdjęcia (a większość z nich lądowała do tej pory w folderze mojego komputera) J

W każdym razie,
teraz w tym miejscu moja przygoda rozpoczyna się na nowo.

Chciałabym potraktować mojego bloga jako miejsce, w którym mogę sobie napisać kilka słów o otaczającym mnie świecie, czymś co mnie zainspirowało i mogłoby być interesujące dla innych, drobnych podróżach, przygodach i zabawnych sytuacjach, czasem wrzucić sobie jakieś zdjęcie, dodać recenzję kosmetyków, książki czy wspomnieć coś o dobrym jedzeniu.
Mam nadzieję, że nie będę pisać tutaj sama dla siebie i mój pomysł na blogowanie nie będzie jednym z tych gorszych.


Pozdrawiam i do zobaczenia (albo raczej napisania) wkrótce J